Wyszukaj

Edukacja:

to - tam - http - www - tutaj - http - klik - klik - klik - tutaj
ŁAŃCUCH ZALEŻNOŚCI Marzec 12th, 2012 admin Dzieciństwo także pracuje na rzecz pełnego emocji wieku młodzieńczego, który z kolei pracuje na wiek dojrzały, aby spo­kojnie przejść w pełen doświadczenia i mądrości wiek starości. Żaden okres naszego życia nie jest wyizolowany sam w so­bie. Zostaje wpleciony w łańcuch poszczególnych etapów, które kolejno pracują na siebie, osiągając przez to swoją pełnię. W wychowaniu płciowym także występuje to samo zjawisko. Nie można tego wychowania wyłączyć z całości, dążąc do pełni życia. Każdy okres wychowania człowieka jest obarczony wysiłkiem proporcjonalnym do wieku. W całym wychowaniu, także w dziedzinie wychowania płciowości dziecka, ogromne znaczenie ma przykład rodziców. Mał­żonkowie akceptując płeć dziecka i swoją własną, okazując so­bie wzajemnie szacunek, uzupełniając swoją różnorodność, są niezastąpionymi nauczycielami akceptacji płci przez dziecko. Dziewczynka, widząc radosną matkę, otaczaną szacunkiem i czułością ojca, będzie zadowolona z faktu, że jest dziewczynką. Cieszy sie z tego podobnie jak mama, którą widziała radosną na zdjęciach w rodzinnym albumie. Jej życie uczuciowe będzie roz­wijało się w naturalnej więzi z matką i ojcem, bez zakłóceń w prze­żywaniu płci. Ta początkowa nauka płciowości odbywa się jakby poza świadomością dziecka. Zapada mu jednak głęboko w pod­świadomość, która rejestruje płeć jako naturalną sprawę i ułatwia wejście bez stresów w następne lata. Pozwala też właściwie pa­trzeć na swoje przyszłe małżeńskie i macierzyńskie powołanie. Podobnie chłopiec uczy się swojej płci poprzez obserwację ojca. Dość wcześnie rozpoczyna naśladować go, na przykład w jego relacjach do babci i ciotek – są to jego pierwsze lekcje sposobu odnoszenia się do kobiet. Stosunek zaś ojca do matki ocenia i prze­żywa szczególnie głęboko i poważnie, bo jego własny stosunek do niej ma duży ładunek uczuciowy. Bacznie też obserwuje i chętnie podejmuje czynności, którymi ojciec włącza się w prace domu. Jeżeli ojciec wynosi z domu śmieci i angażuje do tego syna, który ?pomaga” ojcu dźwigać kosz z odpadkami, to jest duże prawdo­podobieństwo (jeśli go nie popsuje ?dobroć” mamy lub babci), że chętnie będzie to czynił w swoim małżeństwie. Utrwali się przez to w jego podświadomości obraz mężczyzny i ojca. Można byłoby mnożyć przykłady, aby ukazać, jak dobra atmo­sfera domu wpływa na wychowanie całego człowieka, razem z jego ludowością. Jest to ważny wkład w rozwój do pełni człowieczeństwa. Pierwsze lata życia dziecka, najczęściej cztery, są czasem budowania w nim akceptacji autorytetu rodziców. Tworzy się on poprzez przykład wzajemnych relacji między rodzicami. Taki autorytet staje się oparciem dla pracy nad ujawniającym się tem­peramentem dziecka. Nauka wchodzenia na trudną drogę pokonywania natural­nego egocentryzmu dokonuje się poprzez uczenie i wyzwalanie w dziecku dobroci. Do trzeciego roku życia dziecko ma jakby prawo zagarnia­nia wszystkiego dla siebie, nie tylko rzeczy, ale i osób. Okres ten jednak nie może się przedłużać i jeśli ?naturalny egocentryk” ma zostać wychowany do prawdziwej miłości, musi przestać być ?centrum świata”. Naturalną szkołą mogą stać się wówczas na­rodziny braciszka lub siostrzyczki. Nauka jest wtedy dla dziecka łatwiejsza i krótsza, pod warunkiem że rodzice umiejętnie ją po­prowadzą. Jeśli jednak rodzice, zajęci troską o braciszka lub sio­strzyczkę, dla tzw. ?świętego spokoju” przestają uczyć dziecko dobroci (co może być u niego procesem trudnym), to dotychcza­sowa nauka nie da oczekiwanego rezultatu. Pozostawiony bez wychowania egocentryzm może dziecko objawiać przez terroryzowanie całego otoczenia. Takie wyniki daje też tzw. ?bezstresowe wychowanie”, które wychowaniem nie jest. Nie chodzi tu o stosowanie przemocy. Jednakże każde wychowanie połączone jest z jakimś stresem dla dziecka, gdyż wymaga ono pokonywania siebie i akceptowania stawianych wymagań, aby przez to osiągnąć większe dobro. ?Mały tyran”, tolerowany czy nawet pielęgnowany przez bezradnych rodziców, może nigdy nie być w pełni zdolny do prawdziwej miłości. Mały człowiek, podobnie jak człowiek dorosły, jeśli nie roz­wija w sobie dobroci stosownie do etapu swego rozwoju, zaczyna ulegać złu. Taka jest właściwość naszej natury, zmuszonej do stałego pokonywania jej niższych warstw, aby osiągnąć wyższe. W zmaganiach pomaga wcześnie rozpoczęty ?trening” opano­wywania egocentryzmu, który wszystko chce zagarnąć dla siebie i bywa w zaspokajaniu pożądań agresywny. W wychowaniu do miłości konieczne jest uczenie postawy odwrotnej, co może być osiągane poprzez naukę większej dobroci dla innych. Wysiłek prawidłowego wychowania płci łączy się z wycho­waniem całego człowieka, zdolnego do opanowania siebie. W dobie subkultury seksualnej, lansowanej przez massmedia i ośrodki pseudowychowawcze wysiłek ten powinien także ochra­niać dziecko przed deprawacją. Nie zapisany mózg dziecka, re­jestrujący wszystko w jego podświadomości, szybko może ulec deprawacji, jeśli obrazy o nasilonej zmysłowości, słowa wulgaryzujące miłość będą bombardowały jego świadomość. Dehuma­nizacja człowieka poprzez stałe porównywanie jego zachowań z zachowaniami zwierząt, sceny gwałtu i przemocy muszą mieć negatywny wpływ na dalszy rozwój człowieczeństwa w dziecku. Nie pomogą tu wysiłki rodziców, które polegają na urucha­mianiu świadomości dziecka, bo ono jeszcze nie jest świadome i nie odczuwa w sobie popędu seksualnego. Natomiast wszystko rejestruje w sposób ?pozornie” obojętny, zapełniając podświa­domość, która rozbudza w nim ośrodki podkorowe i niszczy roz­wój korowych ośrodków uczuć wyższych, rozwijających w czło­wieku pragnienie Prawdy, Dobra i Piękna. Z tak tragicznie okaleczoną psychiką małe dziecko wchodzi w okres ciekawości swego ciała i pytań z nim związanych, które miałyby usprawnić intelekt dziecka i wzbogacić jego wiedzę o życiu. Tymczasem zaś dziecko nie ochronione przed zalewem zmysłowości dorosłych nie umie już wtedy obiektywnie przyjąć wiadomości z anatomii i fizjologii narządów rozrodczych. Mogą one rzeczywiście być obiektywne, jednakże już nie dla rozbu­dzonego zmysłowymi obrazami mózgu dziecka. Wiedza przeka­zywana przez tzw. ?fachowców”, którzy nie znają neurofizjologii, nie liczą się z osobą dziecka i nie mają z nim żadnych uczu­ciowych związków, jest raczej przekazywaniem technik seksu­alnych. Dziecko, z wrodzoną sobie ciekawością, chce techniki szybko sprawdzić na sobie, na koleżankach i kolegach. I tak na­kręca się spirala zła, której ofiarą staje się mały, a potem większy i wreszcie dorosły człowiek. Żeby uświadomić sobie wagę dobrego wychowania w dzie­ciństwie, posłuchajmy bohatera powieści Mauriaca Burza cichnie o zmierzchu-. ?Mężczyzna, który drwił ze swej początkowej czystości, użalał się nad zbyt wstrzemięźliwą młodością, pewnego dnia, po klęskach życiowych, wspomina dom rodzicielski. I śpieszy oto powrotną drogą, choć nie śmie wierzyć, że długotrwały nawyk do złego pozwoli mu podporządkować się prawom, jakich ojciec rodziny kazał przestrzegać swoim dzieciom… I nagle cud: pod grubą skorupą codziennych grzechów zachował się czysty kry­ształ dzieciństwa; drogą utorowaną przez łaskę, niby po wybu­chu miny, płynie wartki potok i skruszona dusza odnajduje wszy­stko”. Oto światło nadziei dla utrudzonych rodziców obecnego czasu, którzy niekiedy przestają wierzyć w swoja misję wycho­wawczą i rezygnują z walki o duszę swego dziecka. Przywrócenie właściwej równowagi jest zawsze możliwe.